środa, 8 lipca 2015

Dawno nic tutaj nie pisałam, bo właściwie nie czuję takiej potrzeby.
Dzieje się więcej niż można by sądzić i wolę to  d z i e j e s i ę  niż obecność przed komputerem i pisanie tu. Bardziej interesuje mnie życie.

A tak na środę i następne dni, dla tych, którzy tu wpadają i jeszcze nie znają tych fotografii - pooglądajcie sobie:

bartpogoda

niedziela, 31 maja 2015

Mieć 28 lat to prawie jak 27. No chyba, że spędzasz ten dzień najlepiej jak tylko można. Słuchasz faith no more do śniadania, idziesz do lasu, biegasz po polu żyta, wykorzystujesz trzy ostatnie klatki trixa, wracasz do domu, wspólnie z  k i m ś  w a ż n y m  przygotowujesz prosty posiłek, aby zaspokoić głód (jest to taki rodzaj głodu, który pojawia się tylko po wielu godzinach spędzonych na świeżym powietrzu). Później mówisz o tym, co czujesz. Coś się zmienia i już nic nie jest takie jak wczoraj.

czwartek, 7 maja 2015

- a co cię cieszy?
- jak to: co mnie cieszy?
- no, po prostu. co cię cieszy?
- serio? muszę odpowiadać na takie pytania?
- nic nie musisz. możesz odpowiedzieć. jestem ciekawa.
- nie wiem. muzyka. ładne obrazki. ładna pogoda. beznadziejna pogoda. a ciebie? co ciebie cieszy?
- najbardziej ludzie.
- ludzie?
- no tak. ludzie. to, że mogę powiedzieć pani w sklepie, że ładnie wygląda w nowej fryzurze i ona się cieszy. ja się z tego też cieszę.
- aha.
- nie myślisz, że warto być dla siebie życzliwym?
- nie.
- nie?
- po co?
- żeby lepiej żyć. mieć energię. wstać rano i wiedzieć po co. nie warto?
- nie. nie warto. ludzie są obojętni, więc po co mam podejmować wysiłek i być dla kogoś miłym?
- i co? lubisz, gdy wszyscy wokoło są obojętni?
- nie ma to dla mnie znaczenia. nie zastanawiam się nad tym.



masz dwie twarze czy to wciąż ta sama?

niedziela, 26 kwietnia 2015

Niedzielna kawa i wspomnienia z południa. Festiwalu zrobionego bez pieniędzy, ale za to z wszystkimi innymi zasobami. Starego budynku po komendzie policji, który dostaliśmy od miasta, wysprzątaliśmy i w którym działy się rzeczy niemożliwe. Koncertu pana Jacka Kleyffa, na którym wszyscy płakali. Podróży saabem 9000 po beskidzkich drogach, słuchania wtedy po raz pierwszy w życiu Patti Smith i słuchania także bajki opowiedzianej przez najlepszegp szefa, jakiego miałam kiedykolwiek.


niedziela, 22 lutego 2015

Odwiedzasz mnie. Przyjeżdżasz na 19 godzin, z których tylko sześć poświęcasz na sen. Resztę na mówienie rzeczy, których nie sposób słuchać ze spokojem. Odbieram Cię. Spoglądasz na mnie gniewnie i zamiast powitania, pytasz gdzie mam szalik i czapkę. Nie ma w tym pytaniu czułości. Złościsz się i zachowujesz się tak, jakbym obraziła Cię tym gestem. Odpowiadam, że temperatura jest dodatnia i że jest mi ciepło, ale komentujesz mój ubiór, gdy wsiadamy do tramwaju. Komentujesz to przez cały czas jazdy. Robisz to bardzo głośno. Inni pasażerowie patrzą na nas. Ja mówię tylko od czasu do czasu, że jest mi ciepło i potrafię ubrać się stosownie do pogody. Wysiadamy z tramwaju i idziemy do mojego domu. Wchodzisz do mieszkania i spoglądasz na nie krytycznym wzrokiem. Patrzysz na koty i zaczynasz podnosić głos. Pytasz:
- Oni tak chodzą?!
odpowiadam, że to dziewczyny, więc ONE i że chodzą, bo są żywe i to ich dom. Kot podchodzi do ciebie, ale go odpychasz ręką, więc cię drapie. Tłumaczę setny raz, że nie można tak się zachowywać. Robię herbatę. W tym czasie patrzysz na mnie i mówisz:
- Bardzo mi się nie podobają twoje włosy. Są okropne. Wyglądasz obrzydliwie.
Co mogę ci odpowiedzieć? Mówię, że ja się dobrze w takich czuję, ale ty powtarzasz swoją kwestię i mówisz, że powinnam je ściąć. Podaję ci herbatę. Nie odpowiada ci kubek, w którym ją zrobiłam. Oglądasz inne, ale żaden ci się nie podoba. Przed twoim przyjazdem gruntownie posprzątałam dom, ale ty chodzisz wokoło i zbierasz pojedyncze kocie włosy, które znajdujesz. Zaczynasz mówić mi, że mam brudno w domu. Wiem, że to nieprawda. Wiem, że wszystko specjalnie wyszorowałam, łącznie z frontami szafek kuchennych. Znam cię i wiem na co zwracasz uwagę. To za mało. Według ciebie mieszkam w brudzie. Mówisz mi, że żaden chłopak nie zechce mnie odwiedzić.
- Nikt tu do ciebie nie przyjdzie, do takiego brudu. Nigdy nie będziesz miała chłopaka, bo masz brudno w mieszkaniu.
Wiem, że wszystko jest sterylnie wyszorowane, ale nerwowo rozglądam się po mieszkaniu. Wiesz, że jakiś czas temu spotykałam się z Pawłem. Pytasz ile razy był u mnie, mówię, że kilka razy i wyciągasz prosty wniosek:
- Myślisz, że dlaczego zniknął? Kto chce babę z dwoma brudnymi kotami, która mieszka w brudnym mieszkaniu.
Niestety wiesz, że w piątek spotkałam się z Jakubem. Wiesz, że to spotkanie sprawiło mi dużą radość. Mówisz:
- No tak. Z Kubą będzie tak samo. Myślisz, że tu będzie przychodził?
Zastanawiam się dlaczego mnie tak nienawidzisz. Odliczam czas do twojego wyjazdu, choć minęły tylko dwie godziny od kiedy wysiadłaś z autobusu. Zapalam papierosa. Pytam czy chcesz. Nie chcesz. Wiem, że chcesz. Wypalam połowę. Mówisz:
- Już ci wystarczy. Oddaj mi resztę.
Proponuję ci nowego z paczki. Nadal nie chcesz. Dopalam swojego. Wyjmujesz swój telefon z torebki. Pytasz w jaki sposób napisać sms. Tłumaczę. Nie rozumiesz. Proszę, abyś włożyła okulary, bo wiem, że bez nich nie widzisz. Tłumaczę jeszcze kilka razy, ale nadal nie rozumiesz. Poddaję się. Kładziesz się po północy. Przyjmuję to z ulgą, bo wiem, że przez kilka godzin nie będę musiała cię słuchać. Wiem też, że nie zmrużę oka. Leżę całą noc bez ruchu. Obok obcego człowieka. Słyszę twój oddech i z każdym wydechem moje ciało coraz bardziej nieruchomieje. Wytrzymuję tak do piątej. Wstaję. Daję kotom śniadanie. Robię sobie kawę. Wiem, że mam jeszcze około godziny spokoju. Wstajesz o szóstej. Powtarzasz kwestie z wczoraj, aby mi je wbić do głowy. Pytam czy chcesz iść do kościoła. Sprawdzam ci godzinę mszy. Idziesz. Proszę, abyś wzięła telefon, bo wiem, że nie trafisz z powrotem, mimo że kościół jest po drugiej stronie ulicy. Wychodzisz. Zasypiam na pół godziny. Budzi mnie telefon. Dzwonisz i pytasz gdzie mieszkam. Podaję adres. Mylisz cyfry. Idziesz pod inną kamienicę. Dzwonisz do czyjegoś mieszkania. Dzwonisz do mnie. Pytasz gdzie mieszkam. Podaję adres. Przychodzisz. Cieszysz się, że byłaś w kościele. Wychodzimy do sklepu po chleb. Po drodze patrzysz na mnie i mówisz z obrzydzeniem:
- Wychudłe to i pokrzywione jak pająk. Jakie to garbate. Jak stary.
Masz na myśli swojego męża? Dlaczego mówisz o mnie: TO?!
Myślę: błagam, jedź już. Ostatnie siły wykorzystuję na przeczekanie. Jedziemy na autobus. Czekasz w kolejce, aby oddać bagaż. Zaglądasz obcej kobiecie przez ramię, czytasz co ma w swoim notesie i wybuchasz śmiechem. Ona przerażona odwraca głowę. Ja przerażona pytam co robisz. Wstydzę się ciebie i czuję się upokorzona twoim zachowaniem. Wsiadasz. Wracam do domu. Idę spać.


Mamo, nie odwiedzaj mnie.
Mamo, jesteś chora.


N I E J E S T E Ś S W O J Ą N A R R A C J Ą

poniedziałek, 16 lutego 2015